środa, 5 sierpnia 2020

HYBRYDA

Do początku roku szkolnego pozostały cztery tygodnie. Dyrektorzy szkół, eksperci, i organizacje działające na rzecz nowoczesnej oświaty, a także Związek Nauczycielstwa Polskiego - a za nimi media - powszechnie domagają się od władz wytycznych dla organizacji pracy szkół od września. W USA przeciwnie - krytykują prezydenta Trumpa za jego twarde inicjatywy skłonienia school principals do powrotu do tradycyjnego, w pełni stacjonarnego modelu nauki szkolnej. Z lektury w sieci wynika, że podejście amerykańskiej administracji podziela w Polsce większość rodziców, zabierających w tej sprawie głos w mediach społecznościowych. Dziś więc swoje wytyczne wydał Minister Edukacji Narodowej, rekomendując co do zasady powrót do "tradycyjnej szkoły".  

Tymczasem nic w nowym roku szkolnym nie będzie takie same, jak w minionym. Żaden z aktorów społeczności szkolnej nie powróci do swojej roli sprzed pandemii. Nie tylko dlatego, że zmieniła ona sposób doświadczania związku ze szkołą w wymiarze indywidualnym, np. uświadomiła rodzicom z kim i z czym dzieci mają do czynienia na co dzień w szkole, a nauczycielom pozwoliła do bólu poznać własne ograniczenia i motywacje. Ale przede wszystkim dlatego, że dowiedzieliśmy się – półgębkiem mówią o tym wyniki dotychczasowych badań - że można inaczej. Lepiej, ciekawiej, bliżej osobistego doświadczenia ucznia. Że z ogólnego chaosu wyłaniały się gdzieniegdzie, jeszcze nieśmiało, satysfakcjonujące zachowania uczniów, ciekawe doświadczenia metodyczne i innowacje organizacyjne. 

Pandemia sprawiła, że jesteśmy w Polsce kilka, kilkanaście kroków od dyskusji o modelu „nowej szkoły”. Debaty na poziomie strategicznym dodajmy, bo dyskusji o mikrowymiarach polskiej szkoły mamy aż nadto w przestrzeni mediów społecznościowych. Pytanie tylko kto ją - w sposob uporządkowany - uruchomi. 

Zanim jednak zbudowaliśmy z tych pozytywnych klocków (prawda że stanowiących lichy procent całości, ale jednak pozytywnych) większą konstrukcję – ta jeszcze przed nami – powróciliśmy do publicznej dyskusji o prostej alternatywie: będą instrukcje z góry i to na czas, czy nie będą.

Właśnie się pojawiają i podzielą opinie różnych środowisk składających się na społeczność szkolną. Niekoniecznie tylko według kryterium politycznych sympatii, często podle prywatnych uwarunkowań – zwłaszcza rodziców. Nie pojawi się (i słusznie) prawnie obowiązujący opis modelowej szkoły czasu pandemii w roku szkolnym 2020/2021. Pojawią się wariantowe propozycje, obwarowane różnorodnymi linkami do odpowiedzialności już to kuratorium, już to organu prowadzącego, już to władz sanitarnych, przypieczętowane wszakże przesadzającym stwierdzeniem: o wszystkim finalnie i de facto decyduje dyrektor szkoły.   

Warto fakt ten uświadomić sobie nie tylko dlatego, by ubolewać nad losem dyrektorów, których pandemia zmusza do radzenia sobie z  nawałą dodatkowych spraw, lecz by zobaczyć wyraźnie jak wielką moc sprawczą ma dziś dobry, aktywny, nowoczesny na wielu polach dyrektor szkoły. Znam takich, którzy już dziś, a właściwie od wielu tygodni, niemal od zakończenia poprzedniego roku szkolnego programują nowy. Nie czekając na wytyczne, choć ich oczywiście wyglądając.

Ale przede wszystkim wykorzystując wywołaną przez pandemię gotowość systemu do przyjmowania stopniowych zmian transformujących szkołę modernizacyjnie na polach: metodycznym, kompetencyjnym, organizacyjnym, wychowawczo-psychologicznym i infrastrukturalnym. Zmian -  dodajmy - jeszcze pół roku temu nie do pomyślenia.     

Ich rezultaty złożą się na – zaawansowany w różnym stopniu model szkoły hybrydowej, czyli łączącej dotychczasową naukę stacjonarną na terenie szkoły, z różnymi formami uczenia (się) poza nim. Dodajmy – także sama stacjonarna nauka ulegnie zmianie, dostosowując się funkcjonalnie do całości nowego procesu dydaktyczno-wychowawczego. Jak to się stanie? Oto kilka przykładów możliwości:   

REŻIM SANITARNY. Uwarunkowania COVID – 19 powodują, że zmiany obejmować muszą wprowadzenie specjalnego reżimu sanitarnego w szkołach. Po pierwsze standardem stać się winien obowiązek dezynfekcji rąk przez wszystkich co najmniej przy wejściu do szkoły, a także na korytarzach szkolnych, wietrzenie sal oraz zakaz odwiedzin w szkołach osób trzecich. Po drugie należy rozważyć wprowadzenie i zapewnienie maseczek dla nauczycieli i opiekunów świetlic w wieku powyżej 50 lat (oraz innych chętnych).

Znacznie trudniejsze, ale mocno zwiększające skuteczność zabezpieczeń byłoby tworzenie – wzorem już wprowadzonych w Wielkiej Brytanii – tzw. „baniek izolacyjnych”, czyli oddzielonych od siebie fizycznie grup uczniów nie kontaktujących się z sobą. W UK taką jednostką izolacyjną w szkołach podstawowych jest pojedyncza klasa a w ponadpodstawowych – rocznik. „Bańki” różnią m.in. godzinami rozpoczynania i kończenia zajęć, porami przerw, czy godzinami posiłków w stołówce. To nie fantasmagoria, to wymóg organizacji szkoły na Wyspach od września.

Konieczne będzie także w każdej szkole opracowanie, formalne wprowadzenie i uświadomienie wszystkim na początku roku szkolnego – kadrze, uczniom i ich rodzicom – specjalnych procedur działań i zachowań na wypadek podejrzenia zakażenia koronawirusem SARS-COV-2. Absolutną regułą stać się musi pozostawanie w domu pracowników szkół i uczniów w przypadku pojawienia się jakichkolwiek symptomów choroby: podniesionej temperatury, kaszlu, osłabienia ogólnego, czy bólów kostno-stawowych. Warto zalecać – tam gdzie to możliwe – niekorzystanie z transportu publicznego. O wszystkich tych uwarunkowaniach dzieci i rodzice powinni zostać powiadomieni pierwszego dnia nowego roku szkolnego, a w szkołach obsługujących dziennik elektroniczny na kilka dni przed nim.     

Wszystko to zadania dla dyrektorów. Trudne? Arcytrudne. To zarządzanie kryzysowe w czystej postaci. Przypomnijmy jednak: mamy pandemię w trwałej formie.

Nic się w jej przebiegu nie zmieniło istotnie od miesięcy. Liczba zakażeń w zakładach pracy, podczas spotkań, na weselach (a więc w skupiskach większej liczby osób) – wręcz rośnie i stanowi zdecydowaną większość wszystkich rejestrowanych przypadków. A czeka nas – jak mówią epidemiolodzy – niemożliwy do zahamowania wysyp zachorowań na grypę, który trudność tę jeszcze spotęguje.

Dużo dałaby pomoc organów prowadzących, na przykład w ujednoliceniu procedur reagowania w przypadku podejrzenia zakażeniem w gminie, czy powiecie. Warto czym prędzej podjąć takie prace. Organy prowadzące – znów wzorem brytyjskim – mogłyby w porozumieniu z władzami sanitarnymi zapewnić dostęp kadry szkolnej do testów na koronawirusa, zamawiając usługi „wymazobusów”. Pilnym zadaniem egzekutywy samorządów jest nawiązanie jeszcze w sierpniu stałych relacji z odpowiednią terytorialnie stacją SANEPID i ustanowienie kanału bieżącej informacji i merytorycznej interakcji.                   

METODYKA. To co dobre na COVID-19 sprzyja także zmianom metodycznym i organizacyjnym. Realizacja konceptu „jednostek izolacyjnych” wymaga na poziomie organizacyjnym m.in wprowadzania różnego czasu rozpoczynania lekcji przez klasy, przemyślenia tras niekolizyjnych dróg poruszania się uczniów w szkole, a w konsekwencji zmiany planu lekcji  w sposób ograniczający przemieszczanie się klas po szkole.

Ale nade wszystko ważne będzie wprowadzenie zmian umożliwiających skuteczne stosowanie metod dydaktycznych wspierających nauczanie zdalne i hybrydowe: aktywizujących ucznia i umożliwiających interakcje, a także zapewniających indywidualizację i odmiejscowienie nauczania. Takie metody to w pierwszym rzędzie: metoda projektu, odwrócona klasa i gamifikacja.  

Aby tak się stało, należałoby na czas pandemii, pilotażowo, wprowadzić model odchodzenia od 45 - minutowych jednostek lekcyjnych oraz podzielenia czasu uczenia (się) między pobyt w szkole i w innych miejscach (domu, w terenie). Trzeba postawić sprawę jasno: odwzorowywanie przebiegu tradycyjnych lekcji do postaci 45-minutowej lekcji online, z którym mieliśmy do czynienia w wielu „ambitnych” szkołach, jest nie tylko kontrproduktywne, ale i szkodliwe dla zdrowia uczniów i nauczycieli. Warto rozważyć zastąpienie go blokami tematycznymi (przedmiotowymi) złożonymi z mniejszych modułów. Obrazowo rzecz ujmując,  zamiast wyboru z krótkiego menu, uczeń otrzymywałby wiedzę w formule „baru tapas”.             

W domu uczniowie zapoznawać się powinni głównie z materiałem „wykładanym” przez nauczycieli w ramach 15-20 minutowych prezentacji materiału online, w czasie rzeczywistym lub zarejestrowanym na wideo (wystarczy smartfon lub prosta aplikacja wideokonferencyjna). Pobyt w domu umożliwia również pracę w grupach uczniowskich realizujących swoje projekty edukacyjne, nadzorowane online przez nauczyciela. A także korzystanie z indywidualnych porad pedagoga lub psychologa szkolnego realizowanych z wykorzystaniem narzędzi wideokonferencyjnych.

Nowy rok szkolny to znakomita okazja, by nauczyciele różnych przedmiotów wprowadzili uczniów systematycznie w wiedzę o istniejących zasobach edukacyjnych, szczególnie tcyh dostępnych na dojrzałych platformach edukacyjnych, np. Zintegrowanej Platformie Edukacyjnej MEN (https://epodreczniki.pl), Akademii Khana (https://pl.khanacademy.org/), WSIP (https://www.wsip.pl/wsipnet-pl), czy Learnetic (https://www.learnetic.pl/). Warto także motywować uczniów do samodzielnej eksploracji nie tylko cyfrowych treści, ale i różnorodnych narzędzi edukacyjnych dostępnych na platformach: testów, gier, kursów. Dajmy im szansę osobistego doświadczania, popełniania błędów, poszukiwania rozwiązań, dla których w tradycyjnej szkole znajdują niewiele przestrzeni.              

Odpowiednio przygotowany do pracy zdalnej nauczyciel przedmiotów humanistycznych, korzystając z metody projektu lub odwróconej klasy, jest w stanie zmotywować ucznia (grupy uczniów) do aktywności daleko bardziej wyrazistej i atrakcyjnej z ich punktu widzenia niż podczas lekcji prowadzonej metodą podawczą. Im wyższy etap edukacyjny, tym jakość dydaktyczna i wartość poznawcza tych lekcji może rosnąć.  

Sieć daje uczniom różnorodne możliwości komunikacji w grupach z zastosowaniem dogodnych dla nich platform cyfrowych, niekoniecznie z udziałem nauczyciela, zaś prezentacja wyników prac nad projektami odbywa się w takim przypadku z wykorzystaniem platformy wybranej przez szkołę, w polskich warunkach najczęściej Microsoft TEAMS i G-Suite. Prezentację wyników można też zaplanować w szkole, podczas lekcji, których liczba w tygodniu będzie ograniczona, by dać szansę na zapewnienie reżimu sanitarnego. Przy sprzyjającej pogodzie wiele zajęć można przeprowadzić na wolnym powietrzu, wzorując się na znanych przykładach z kampusów uniwersyteckich. Warto rozważyć lekcje przedmiotów przyrodnicznych w naturalnym otoczeniu, o co łatwo szczególnie w przypadku szkół wiejskich.        

Trudne? Arcytrudne. Ale warto wykorzystać pandemię jako katalizator zmian w szkole. Konieczność przejścia na „zdalne nauczanie” w takim, czy innym wymiarze oznacza szansę na wprowadzenie do szkoły dydaktyki bliskiej uwarunkowaniom poznawczym ucznia i wyzwaniom cywilizacyjnym trzeciej dekady XXI wieku.            

ORGANIZACJA. Podstawa nowej organizacji szkoły się nie zmienia. Jest nią obowiązek szkolny. Każdy uczeń zobowiązany jest do uczestnictwa w lekcjach, czy to online, czy to zwyczajowo - w szkole. We wspomnianej już Wielkiej Brytanii władze oświatowe jasno określiły ten obowiązek w przepisach, jakie obowiązują od września. Oznacza to także obowiązek włączania kamer potwierdzających aktywność ucznia podczas zajęć.

Jeśli dzieci i rodzice mają problem ze urządzeniami cyfrowymi lub dostępem do Internetu, powinni zgłaszać się do szkół lub organów prowadzących zawczasu. Te ostatnie dysponują bowiem sporą paletą możliwości w zapewnieniu warunków technicznych do nauki. Jeśli mimo to, uczeń ginie z radaru szkoły, dyrekcja powinna podejmować skrupulatne działania, by kontakt z uczniem odzyskać. Nie boję się powiedzieć: także z wykorzystaniem możliwości policji.       

Zmiany organizacyjne będą konieczne jako odpowiedź na wprowadzenie reżimu sanitarnego i nowe hybrydowe procesy uczenia (się). Przestawiając naukę przedmiotów humanistycznych głównie na kanał cyfrowy, przedmioty matematyczno-przyrodnicze – matematykę, fizykę, geografię, przyrodę, czy chemię  realizować możemy w modelu mieszanym: pozostawiając teorię zajęciom online, a ćwiczenia praktyczne lokalizując w szkole. Podobnie jak i przedmioty praktyczne, takie jak muzyka, plastyka, czy wreszcie wychowanie fizyczne.  

Codzienne zajęcia, czy to w modelu online, czy hybrydowym zawierać powinny moduł interakcji między wychowawcą a uczniami klasy, którą się opiekuje. Zamiast klasycznej lekcji wychowawczej dobrą okazją do zapewnienia ciągłości interakcji z uczniami w czasach pandemii  będą regularne rozmowy, podczas których obie strony będą mogły lepiej poznać swoje potrzeby, a uczniowie odpowiedzieć na pytania pedagoga i podyskutować o swoich obawach, problemach, oczekiwaniach.     

Ważną rolę w organizacji szkoły odgrywać musi komunikacja między szkołą a rodzicami, skutkująca bieżącą dwustronną informacją. Wiele problemów pierwszych miesięcy pandemii dałoby się rozwiązać, gdyby obie strony w latach przed COVID-19 wypracowały odpowiadająca na cyfrowe wyzwania cywilizacyjne kulturę dialogu. Pandemia jest czasem wielu eksperymentów na tym polu.

*

Pandemia COVID-19 to dla polskiej szkoły czas trudny, czas emocji, czas próby. Ale i okazja do modernizacyjnych zmian, które umownie nazwać można transformacją cyfrową. Przedstawiony powyżej zbiór wskazówek nie wyczerpuje listy aktywności, jakie składać się powinny na obraz post-transformacyjnej „szkoły nowych szans”, lecz wskazuje na główne procesy zmiany. Jestem pewien, że niektóre z polskich szkół pójdą tą drogą.  

3 komentarze:

  1. Doskonały materiał dla nauczycieli i rodziców, tylko czy zostanie przyjęty ze zrozumieniem i koniecznością wprowadzania nowych rozwiązań, mam wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obyśmy wszyscy wyciągnęli podobne wnioski z tych trzech miesięcy zdalnego nauczania i blisko 5 miesięcy pandemii...

    OdpowiedzUsuń
  3. Okazja do transformacji cyfrowej - brzmi motywująco i inspirująco

    OdpowiedzUsuń