środa, 5 sierpnia 2020

HYBRYDA

Do początku roku szkolnego pozostały cztery tygodnie. Dyrektorzy szkół, eksperci, i organizacje działające na rzecz nowoczesnej oświaty, a także Związek Nauczycielstwa Polskiego - a za nimi media - powszechnie domagają się od władz wytycznych dla organizacji pracy szkół od września. W USA przeciwnie - krytykują prezydenta Trumpa za jego twarde inicjatywy skłonienia school principals do powrotu do tradycyjnego, w pełni stacjonarnego modelu nauki szkolnej. Z lektury w sieci wynika, że podejście amerykańskiej administracji podziela w Polsce większość rodziców, zabierających w tej sprawie głos w mediach społecznościowych. Dziś więc swoje wytyczne wydał Minister Edukacji Narodowej, rekomendując co do zasady powrót do "tradycyjnej szkoły".  

Tymczasem nic w nowym roku szkolnym nie będzie takie same, jak w minionym. Żaden z aktorów społeczności szkolnej nie powróci do swojej roli sprzed pandemii. Nie tylko dlatego, że zmieniła ona sposób doświadczania związku ze szkołą w wymiarze indywidualnym, np. uświadomiła rodzicom z kim i z czym dzieci mają do czynienia na co dzień w szkole, a nauczycielom pozwoliła do bólu poznać własne ograniczenia i motywacje. Ale przede wszystkim dlatego, że dowiedzieliśmy się – półgębkiem mówią o tym wyniki dotychczasowych badań - że można inaczej. Lepiej, ciekawiej, bliżej osobistego doświadczenia ucznia. Że z ogólnego chaosu wyłaniały się gdzieniegdzie, jeszcze nieśmiało, satysfakcjonujące zachowania uczniów, ciekawe doświadczenia metodyczne i innowacje organizacyjne. 

Pandemia sprawiła, że jesteśmy w Polsce kilka, kilkanaście kroków od dyskusji o modelu „nowej szkoły”. Debaty na poziomie strategicznym dodajmy, bo dyskusji o mikrowymiarach polskiej szkoły mamy aż nadto w przestrzeni mediów społecznościowych. Pytanie tylko kto ją - w sposob uporządkowany - uruchomi. 

Zanim jednak zbudowaliśmy z tych pozytywnych klocków (prawda że stanowiących lichy procent całości, ale jednak pozytywnych) większą konstrukcję – ta jeszcze przed nami – powróciliśmy do publicznej dyskusji o prostej alternatywie: będą instrukcje z góry i to na czas, czy nie będą.

Właśnie się pojawiają i podzielą opinie różnych środowisk składających się na społeczność szkolną. Niekoniecznie tylko według kryterium politycznych sympatii, często podle prywatnych uwarunkowań – zwłaszcza rodziców. Nie pojawi się (i słusznie) prawnie obowiązujący opis modelowej szkoły czasu pandemii w roku szkolnym 2020/2021. Pojawią się wariantowe propozycje, obwarowane różnorodnymi linkami do odpowiedzialności już to kuratorium, już to organu prowadzącego, już to władz sanitarnych, przypieczętowane wszakże przesadzającym stwierdzeniem: o wszystkim finalnie i de facto decyduje dyrektor szkoły.   

Warto fakt ten uświadomić sobie nie tylko dlatego, by ubolewać nad losem dyrektorów, których pandemia zmusza do radzenia sobie z  nawałą dodatkowych spraw, lecz by zobaczyć wyraźnie jak wielką moc sprawczą ma dziś dobry, aktywny, nowoczesny na wielu polach dyrektor szkoły. Znam takich, którzy już dziś, a właściwie od wielu tygodni, niemal od zakończenia poprzedniego roku szkolnego programują nowy. Nie czekając na wytyczne, choć ich oczywiście wyglądając.

Ale przede wszystkim wykorzystując wywołaną przez pandemię gotowość systemu do przyjmowania stopniowych zmian transformujących szkołę modernizacyjnie na polach: metodycznym, kompetencyjnym, organizacyjnym, wychowawczo-psychologicznym i infrastrukturalnym. Zmian -  dodajmy - jeszcze pół roku temu nie do pomyślenia.     

Ich rezultaty złożą się na – zaawansowany w różnym stopniu model szkoły hybrydowej, czyli łączącej dotychczasową naukę stacjonarną na terenie szkoły, z różnymi formami uczenia (się) poza nim. Dodajmy – także sama stacjonarna nauka ulegnie zmianie, dostosowując się funkcjonalnie do całości nowego procesu dydaktyczno-wychowawczego. Jak to się stanie? Oto kilka przykładów możliwości:   

REŻIM SANITARNY. Uwarunkowania COVID – 19 powodują, że zmiany obejmować muszą wprowadzenie specjalnego reżimu sanitarnego w szkołach. Po pierwsze standardem stać się winien obowiązek dezynfekcji rąk przez wszystkich co najmniej przy wejściu do szkoły, a także na korytarzach szkolnych, wietrzenie sal oraz zakaz odwiedzin w szkołach osób trzecich. Po drugie należy rozważyć wprowadzenie i zapewnienie maseczek dla nauczycieli i opiekunów świetlic w wieku powyżej 50 lat (oraz innych chętnych).

Znacznie trudniejsze, ale mocno zwiększające skuteczność zabezpieczeń byłoby tworzenie – wzorem już wprowadzonych w Wielkiej Brytanii – tzw. „baniek izolacyjnych”, czyli oddzielonych od siebie fizycznie grup uczniów nie kontaktujących się z sobą. W UK taką jednostką izolacyjną w szkołach podstawowych jest pojedyncza klasa a w ponadpodstawowych – rocznik. „Bańki” różnią m.in. godzinami rozpoczynania i kończenia zajęć, porami przerw, czy godzinami posiłków w stołówce. To nie fantasmagoria, to wymóg organizacji szkoły na Wyspach od września.

Konieczne będzie także w każdej szkole opracowanie, formalne wprowadzenie i uświadomienie wszystkim na początku roku szkolnego – kadrze, uczniom i ich rodzicom – specjalnych procedur działań i zachowań na wypadek podejrzenia zakażenia koronawirusem SARS-COV-2. Absolutną regułą stać się musi pozostawanie w domu pracowników szkół i uczniów w przypadku pojawienia się jakichkolwiek symptomów choroby: podniesionej temperatury, kaszlu, osłabienia ogólnego, czy bólów kostno-stawowych. Warto zalecać – tam gdzie to możliwe – niekorzystanie z transportu publicznego. O wszystkich tych uwarunkowaniach dzieci i rodzice powinni zostać powiadomieni pierwszego dnia nowego roku szkolnego, a w szkołach obsługujących dziennik elektroniczny na kilka dni przed nim.     

Wszystko to zadania dla dyrektorów. Trudne? Arcytrudne. To zarządzanie kryzysowe w czystej postaci. Przypomnijmy jednak: mamy pandemię w trwałej formie.

Nic się w jej przebiegu nie zmieniło istotnie od miesięcy. Liczba zakażeń w zakładach pracy, podczas spotkań, na weselach (a więc w skupiskach większej liczby osób) – wręcz rośnie i stanowi zdecydowaną większość wszystkich rejestrowanych przypadków. A czeka nas – jak mówią epidemiolodzy – niemożliwy do zahamowania wysyp zachorowań na grypę, który trudność tę jeszcze spotęguje.

Dużo dałaby pomoc organów prowadzących, na przykład w ujednoliceniu procedur reagowania w przypadku podejrzenia zakażeniem w gminie, czy powiecie. Warto czym prędzej podjąć takie prace. Organy prowadzące – znów wzorem brytyjskim – mogłyby w porozumieniu z władzami sanitarnymi zapewnić dostęp kadry szkolnej do testów na koronawirusa, zamawiając usługi „wymazobusów”. Pilnym zadaniem egzekutywy samorządów jest nawiązanie jeszcze w sierpniu stałych relacji z odpowiednią terytorialnie stacją SANEPID i ustanowienie kanału bieżącej informacji i merytorycznej interakcji.                   

METODYKA. To co dobre na COVID-19 sprzyja także zmianom metodycznym i organizacyjnym. Realizacja konceptu „jednostek izolacyjnych” wymaga na poziomie organizacyjnym m.in wprowadzania różnego czasu rozpoczynania lekcji przez klasy, przemyślenia tras niekolizyjnych dróg poruszania się uczniów w szkole, a w konsekwencji zmiany planu lekcji  w sposób ograniczający przemieszczanie się klas po szkole.

Ale nade wszystko ważne będzie wprowadzenie zmian umożliwiających skuteczne stosowanie metod dydaktycznych wspierających nauczanie zdalne i hybrydowe: aktywizujących ucznia i umożliwiających interakcje, a także zapewniających indywidualizację i odmiejscowienie nauczania. Takie metody to w pierwszym rzędzie: metoda projektu, odwrócona klasa i gamifikacja.  

Aby tak się stało, należałoby na czas pandemii, pilotażowo, wprowadzić model odchodzenia od 45 - minutowych jednostek lekcyjnych oraz podzielenia czasu uczenia (się) między pobyt w szkole i w innych miejscach (domu, w terenie). Trzeba postawić sprawę jasno: odwzorowywanie przebiegu tradycyjnych lekcji do postaci 45-minutowej lekcji online, z którym mieliśmy do czynienia w wielu „ambitnych” szkołach, jest nie tylko kontrproduktywne, ale i szkodliwe dla zdrowia uczniów i nauczycieli. Warto rozważyć zastąpienie go blokami tematycznymi (przedmiotowymi) złożonymi z mniejszych modułów. Obrazowo rzecz ujmując,  zamiast wyboru z krótkiego menu, uczeń otrzymywałby wiedzę w formule „baru tapas”.             

W domu uczniowie zapoznawać się powinni głównie z materiałem „wykładanym” przez nauczycieli w ramach 15-20 minutowych prezentacji materiału online, w czasie rzeczywistym lub zarejestrowanym na wideo (wystarczy smartfon lub prosta aplikacja wideokonferencyjna). Pobyt w domu umożliwia również pracę w grupach uczniowskich realizujących swoje projekty edukacyjne, nadzorowane online przez nauczyciela. A także korzystanie z indywidualnych porad pedagoga lub psychologa szkolnego realizowanych z wykorzystaniem narzędzi wideokonferencyjnych.

Nowy rok szkolny to znakomita okazja, by nauczyciele różnych przedmiotów wprowadzili uczniów systematycznie w wiedzę o istniejących zasobach edukacyjnych, szczególnie tcyh dostępnych na dojrzałych platformach edukacyjnych, np. Zintegrowanej Platformie Edukacyjnej MEN (https://epodreczniki.pl), Akademii Khana (https://pl.khanacademy.org/), WSIP (https://www.wsip.pl/wsipnet-pl), czy Learnetic (https://www.learnetic.pl/). Warto także motywować uczniów do samodzielnej eksploracji nie tylko cyfrowych treści, ale i różnorodnych narzędzi edukacyjnych dostępnych na platformach: testów, gier, kursów. Dajmy im szansę osobistego doświadczania, popełniania błędów, poszukiwania rozwiązań, dla których w tradycyjnej szkole znajdują niewiele przestrzeni.              

Odpowiednio przygotowany do pracy zdalnej nauczyciel przedmiotów humanistycznych, korzystając z metody projektu lub odwróconej klasy, jest w stanie zmotywować ucznia (grupy uczniów) do aktywności daleko bardziej wyrazistej i atrakcyjnej z ich punktu widzenia niż podczas lekcji prowadzonej metodą podawczą. Im wyższy etap edukacyjny, tym jakość dydaktyczna i wartość poznawcza tych lekcji może rosnąć.  

Sieć daje uczniom różnorodne możliwości komunikacji w grupach z zastosowaniem dogodnych dla nich platform cyfrowych, niekoniecznie z udziałem nauczyciela, zaś prezentacja wyników prac nad projektami odbywa się w takim przypadku z wykorzystaniem platformy wybranej przez szkołę, w polskich warunkach najczęściej Microsoft TEAMS i G-Suite. Prezentację wyników można też zaplanować w szkole, podczas lekcji, których liczba w tygodniu będzie ograniczona, by dać szansę na zapewnienie reżimu sanitarnego. Przy sprzyjającej pogodzie wiele zajęć można przeprowadzić na wolnym powietrzu, wzorując się na znanych przykładach z kampusów uniwersyteckich. Warto rozważyć lekcje przedmiotów przyrodnicznych w naturalnym otoczeniu, o co łatwo szczególnie w przypadku szkół wiejskich.        

Trudne? Arcytrudne. Ale warto wykorzystać pandemię jako katalizator zmian w szkole. Konieczność przejścia na „zdalne nauczanie” w takim, czy innym wymiarze oznacza szansę na wprowadzenie do szkoły dydaktyki bliskiej uwarunkowaniom poznawczym ucznia i wyzwaniom cywilizacyjnym trzeciej dekady XXI wieku.            

ORGANIZACJA. Podstawa nowej organizacji szkoły się nie zmienia. Jest nią obowiązek szkolny. Każdy uczeń zobowiązany jest do uczestnictwa w lekcjach, czy to online, czy to zwyczajowo - w szkole. We wspomnianej już Wielkiej Brytanii władze oświatowe jasno określiły ten obowiązek w przepisach, jakie obowiązują od września. Oznacza to także obowiązek włączania kamer potwierdzających aktywność ucznia podczas zajęć.

Jeśli dzieci i rodzice mają problem ze urządzeniami cyfrowymi lub dostępem do Internetu, powinni zgłaszać się do szkół lub organów prowadzących zawczasu. Te ostatnie dysponują bowiem sporą paletą możliwości w zapewnieniu warunków technicznych do nauki. Jeśli mimo to, uczeń ginie z radaru szkoły, dyrekcja powinna podejmować skrupulatne działania, by kontakt z uczniem odzyskać. Nie boję się powiedzieć: także z wykorzystaniem możliwości policji.       

Zmiany organizacyjne będą konieczne jako odpowiedź na wprowadzenie reżimu sanitarnego i nowe hybrydowe procesy uczenia (się). Przestawiając naukę przedmiotów humanistycznych głównie na kanał cyfrowy, przedmioty matematyczno-przyrodnicze – matematykę, fizykę, geografię, przyrodę, czy chemię  realizować możemy w modelu mieszanym: pozostawiając teorię zajęciom online, a ćwiczenia praktyczne lokalizując w szkole. Podobnie jak i przedmioty praktyczne, takie jak muzyka, plastyka, czy wreszcie wychowanie fizyczne.  

Codzienne zajęcia, czy to w modelu online, czy hybrydowym zawierać powinny moduł interakcji między wychowawcą a uczniami klasy, którą się opiekuje. Zamiast klasycznej lekcji wychowawczej dobrą okazją do zapewnienia ciągłości interakcji z uczniami w czasach pandemii  będą regularne rozmowy, podczas których obie strony będą mogły lepiej poznać swoje potrzeby, a uczniowie odpowiedzieć na pytania pedagoga i podyskutować o swoich obawach, problemach, oczekiwaniach.     

Ważną rolę w organizacji szkoły odgrywać musi komunikacja między szkołą a rodzicami, skutkująca bieżącą dwustronną informacją. Wiele problemów pierwszych miesięcy pandemii dałoby się rozwiązać, gdyby obie strony w latach przed COVID-19 wypracowały odpowiadająca na cyfrowe wyzwania cywilizacyjne kulturę dialogu. Pandemia jest czasem wielu eksperymentów na tym polu.

*

Pandemia COVID-19 to dla polskiej szkoły czas trudny, czas emocji, czas próby. Ale i okazja do modernizacyjnych zmian, które umownie nazwać można transformacją cyfrową. Przedstawiony powyżej zbiór wskazówek nie wyczerpuje listy aktywności, jakie składać się powinny na obraz post-transformacyjnej „szkoły nowych szans”, lecz wskazuje na główne procesy zmiany. Jestem pewien, że niektóre z polskich szkół pójdą tą drogą.  

poniedziałek, 6 lipca 2020

SAMO SIĘ NIE ZADZIEJE. Obrazki intrapandemiczne


Ponad jedną trzecią Polek i Polaków cechują niskie kompetencje cyfrowe, a co piąta osoba nie posiada żadnych umiejętności – wynika z danych Eurostatu za rok 2019. Podstawowe kompetencje cechują niespełna jedną czwartą mieszkańców naszego kraju [1]. Na tle krajów członkowskich liderujących stawce na tym polu Polska plasuje się bliżej końcówki rankingu (22 miejsce na 27 krajów członkowskich UE) a wskaźniki lokują ją poniżej średniej unijnej. Progres zanotowany w ciągu ostatnich lat jest niewielki i rozczarowujący wobec poniesionych nakładów finansowych oraz zaangażowanych środków organizacyjnych.  

Możliwy wniosek jest jeden: mimo setek milionów wydanych na edukację cyfrową w ostatnich latach oraz publicznych zapewnień o znaczeniu kompetencji cyfrowych dla strategicznego rozwoju kraju - przyjęty model upowszechniania i podnoszenia poziomu tych kompetencji zawodzi, by nie powiedzieć, że nie działa.

NISKIE UMIEJĘTNOŚCI CYFROWE, SŁABY PROGRES

Od pięciu lat w wynikach badań Eurostatu nie widać istotnego postępu na tym polu, który uprawdopodobniłby osiągnięcie przez nasz kraj w najbliższych latach średniej UE27 a tym bardziej pozwoliłby osiągnąć wskaźniki cechujące państwa liderujące europejskimi rankingowi. 

Ten proces prezentuje tabela 1.




2015
2017
2019
Niskie
27
28
35
Podstawowe
25
25
23
Ponadpodstawowe
15
21
21
Brak
33
26
21



Tabela 1. Umiejętności cyfrowe mieszkańców Polski ogółem
Źródło: opracowanie własne na podstawie: https://appsso.eurostat.ec.europa.eu/nui/submitViewTableAction.do    

Największy wzrost w latach 2017 - 2019, o 7 punktów procentowych, odnotowaliśmy w odsetku osób o niskich (czyli najniższych kompetencjach), co nastąpiło głównie w wyniku obniżenia wskaźnika osób nie posiadających w ogóle żadnych kompetencji.

Stale utrzymuje się istotna dysproporcja pomiędzy kompetencjami cyfrowymi mieszkańców miast i obszarów wiejskich. Co więcej, im wyższy poziom kompetencji mierzymy, tym różnice te się pogłębiają. Na wsi mieszka dwa razy więcej osób nie posiadających żadnych umiejętności cyfrowych.


2015
2017
2019
Miasto
Wieś
Miasto
Wieś
Miasto
Wieś
Niskie
25
27
27
31
31
37
Podstawowe
28
22
28
23
26
19
Ponadpodstawowe
22
10
29
16
29
17
Brak
25
41
16
30
14
    27
Tabela. 2 Umiejętności cyfrowe mieszkańców Polski w podziale na mieszkańców miast i wsi
Źródło: opracowanie własne na podstawie: https://appsso.eurostat.ec.europa.eu/nui/submitViewTableAction.do  

WIEŚ: BRAK ENDOGENNEGO POTENCJAŁU CYFROWEGO   
Ponad jedna czwarta (27%) mieszkańców obszarów wiejskich nie posiada żadnych kompetencji cyfrowych, co silnie koreluje się z ich 25 - procentowym odsetkiem niekorzystających z Internetu[2] a także z słabszym dostępem do Internetu.
Na ten ostatni czynnik wskazują dane zaprezentowane na wykresach 1 oraz 2. 
Polska jest krajem o najniższym w Unii Europejskiej poziomie rozwoju sieci stacjonarnego szerokopasmowego dostępu do Internetu w obszarach wiejskich.    
Wykres 1. Stacjonarny szerokopasmowy dostęp do Internetu w państwach UE
Źródło: Digital Economy and Society Index 2020
Wykres 2. Sieci szerokopasmowego dostępu nowej generacji (NGA) w krajach UE
Źródło: Digital Economy and Society Index 2020
Podobnie rozwój sieci nowych generacji w Polsce zalicza się do najsłabszych w Unii Europejskich. Na obszarach wiejskich ustępujemy w tym zakresie także bezpośrednim sąsiadom: Słowacji, Republice Czeskiej, czy Niemcom, a także Węgrom, Łotwie, Rumunii i Chorwacji.   
Pozwala to postawić tezę o systemowym zapóźnieniu polskiej wsi w zakresie dostępu do Internetu wysokiej jakości w porównaniu z miastami w naszym kraju, a także diagnozę długiego dystansu, jaki dzieli ją od wielu krajów w Unii Europejskiej.
Problem pogłębia dodatkowo fakt, iż - według raportu Instytutu Łączności z 2019 roku  - pojemność obecnych sieci mobilnych najszybciej wyczerpie właśnie na obszarach wiejskich Polski i nastąpić to może w nieodległym czasie. Może to oznaczać zablokowanie możliwości rozwoju szerokopasmowego dostępu do Internetu na polskiej wsi.  Tymczasem 21% danych w tych sieciach jest przesyłane na tych obszarach oraz w mniejszych miastach.
Czynnikiem najsilniej wpływającym na odsetek korzystających z Internetu, a w konsekwencji na poziom kompetencji cyfrowych w Polsce jest wiek. Wraz z rosnącym wiekiem odsetek osób posiadających kompetencje cyfrowe maleje, w korelacji ze zmniejszającym się wskaźnikiem osób korzystających z Internetu w danej grupie wiekowej.
Prezentują to tabele 3-5:  

2015
2016
2017
2019
Niskie
35
36
39
46
Podstawowe
22
21
22
21
Ponadpodstawowe
7
10
11
14
Brak
36
33
28
19
Tabela. 3 Umiejętności cyfrowe mieszkańców Polski w wieku 45 - 54 lata
Źródło: opracowanie własne na podstawie: https://appsso.eurostat.ec.europa.eu/nui/submitViewTableAction.do  
Już pośród grupy Polaków w wieku 45 – 55 roku życia deficyt kompetencji cyfrowych manifestuje się relatywnie silnie. Aż niemal połowa z nich (46%) legitymowała się nimi zaledwie na poziomie niskim. 
Z kolei w grupie wiekowej 55-64 lata żadnych kompetencji cyfrowych nie posiadało w 2019 roku blisko 40% osób.
   

2015
2016
2017
2019
Niskie
27
29
31
40
Podstawowe
13
13
14
15
Ponadpodstawowe
4
4
5
6
Brak
56
54
50
39

Tabela 4. Umiejętności cyfrowe mieszkańców Polski w wieku 55 - 64 lata
Źródło: opracowanie własne na podstawie: https://appsso.eurostat.ec.europa.eu/nui/submitViewTableAction.do    

Wśród osób w wieku emerytalnym kompetencje podstawowe posiada zaledwie 7% Polaków, zaś ponadpodstawowe – 2%. Dwie trzecie tej populacji nie posiada żadnych kompetencji cyfrowych. 


2015
2016
2017
2019
Niskie
14
16
20
27
Podstawowe
5
7
6
7
Ponadpodstawowe
1
1
2
2
Brak
80
76
72
64
Tabela 5. Umiejętności cyfrowe mieszkańców Polski powyżej 65 roku życia
Źródło: opracowanie własne na podstawie: https://appsso.eurostat.ec.europa.eu/nui/submitViewTableAction.do 
Niedobór kompetencji cyfrowych w wysokim stopniu dotyczy polskiej wsi, co wiąże się z procesem jej starzenia demograficznego, także w wyniku masowej migracji młodszych pokoleń.
Odsetek osób w wieku poprodukcyjnym tylko w okresie lat 2014-2018 zwiększył się o 1 punkt procentowy – do 17%[3]. W najstarszych gminach liczba taki osób sięga 1/3 populacji.

PILNA POTRZEBA DEBATY I PLANU  
Wskazane powyżej czynniki charakteryzującego sytuację rozwojową obszarów wiejskich i małomiasteczkowych: niska dynamika rozwoju szerokopasmowego Internetu – zarówno tradycyjnego – stacjonarnego, jak i sieci nowej generacji (NGA), głębokie procesy demograficznego starzenia się dużej części obszarów wiejskich, wyczerpanie się zdolności obecnego systemu upowszechniania kompetencji cyfrowych w Polsce i wysoki wskaźnik osób są silnie ze sobą powiązane ujemnym sprzężeniem zwrotnym.
Oznacza to, że progres w rozwoju cyfrowym tych obszarów w najbliższych latach (a prawdopodobnie także i innych w słabiej rozwiniętych subregionach kraju) nie nastąpi w sposób samoistny, jako wynik działania tradycyjnych mechanizmów rynkowych, aktywności lokalnej lub działań państwa realizowanych w dotychczasowym modelu interwencji właściwym dla polityki spójności lat 2014-2020. 

Nie wystarczą intuicje znawców. Ani rutynowe prace nad programem rozwoju kompetencji cyfrowych finansowanym ze środków kolejnej unijnej perspektywy budżetowej. W kreowanie przyszłości powinniśmy wprząc instrumenty data science, by dowiedzieć się lepiej na jakim świecie żyjemy i jakie związki łaczą pozornie niemające związku procesy społeczne i absorpcji technologii. 
Pilnie powinniśmy poszukiwać nowych rozwiązań bazujących na analizie i zrozumieniu szczególnego charakteru dysryptywnych procesów rozwojowych w globalnej gospodarce i edukacji końca 2 dekady XXI wieku, także tych związanych z efektami pandemii COVID-19 w domenie cyfrowej. Procesów daleko różniących się od odziedziczonych po dwudziestowiecznych wyobrażeniach, wynikających z redefinicji celów rozwojowych (także w sferze publicznej: edukacji, zdrowia, usług) oraz wymagających zerwania z modelami zachowań i decyzji ekonomicznych, organizacyjnych, a także dotyczasowymi nawykami kulturowymi.  
Konieczna jest zatem otwarta debata w skali państwa na ten temat, intensyfikacja prac ekspertów i zapewnienie mechanizmów realnego transferu wyników tej pracy do instrumentarium zarządzania zarówno programami operacyjnymi perspektywy budżetowej Unii Europejskiej na lata 2021-2027, jak i nowego Instrumentu Odbudowy i Zwiększania Odporności.
Bez poważnej dyskusji wielu środowisk jeszcze tego lata i sprawnego zarządzania jej rezultatami grozi nam nieprawidłowa, zachowawcza diagnoza sytuacji a w jej efekcie źle dobrany pakiet działań pro-rozwojowych i naprawczych, bazujący na przyzwyczajeniach i historycznych już założeniach rozwojowych. To tym bardziej niebezpieczne, gdyż powiązane z zaplanowanymi inwestycjami publicznymi w rozwój cyfrowy o niewyobrażalnej dotąd skali, jakie nastąpią w najbliższej dekadzie. Łatwo zmarnujemy tę szansę.
Szczególnie drugi z wymienionych wyżej mechanizmów finansowania inwestycji cyfrowych powinien stać się w nadchodzących tygodniach przedmiotem dyskusji i analiz eksperckich. Decyzje na szczeblu krajowym i UE w jego sprawie zapadną bardzo szybko, a środki na jego realizację mają być uruchomione już w pierwszym półroczu 2021 roku.      
Krzysztof Głomb 



[3] Forum Inicjatyw Rozwojowych, Monitoring Rozwoju Obszarów Wiejskich, Etap III, 2018   


[1] Dla potrzeb europejskiego rankingu Digital Economy&Society Index wprowadzono następująca klasyfikację umiejętności cyfrowych: https://ec.europa.eu/eurostat/cache/metadata/en/tepsr_sp410_esmsip2.htm.