niedziela, 21 czerwca 2020

MODEL


Nigdy nie pozwól, by dobry kryzys się zmarnował 
Winston Churchill

Kończy się właśnie czteromiesięczny, powszechny eksperyment „zdalnego nauczania” w szkołach. Było jak było. Już tego nie zmienimy. Trochę wiemy na ten temat z dotychczasowych badań Librusa, Centrum Cyfrowego i Instytutu Spraw Publicznych. Kolejne, jak słyszę - w toku. 

Wydawało by się zatem, że oczywistym krokiem decydentów będzie teraz wyciągnięcie wniosków z czasu chaosu, rozedrgania, sprzecznych przekazów, ale i  ogromnego wysiłku jednych i nieporadności drugich. I zaproponowanie modelu aktywności szkół na kolejny rok 2020/2021. Nowego modelu, uwzględniającego lekcję COVID-19, ale i ukierunkowanego na czas post-pandemiczny.

Nie słyszę jednak takiej ogólnopolskiej debaty. Od nowego roku szkolnego dzielą nas raptem dwa miesiące a obraz szkoły pozostaje w sferze prowizorium, które możemy sobie tylko wyobrażać. Lub próbować rozszyfrować z wyrażanych ezopowym językiem wypowiedzi medialnych. Gorąco bywa w sieci, ale to wieża Babel i dyskusje od sasa do lasa. 

Tymczasem zaproponowanie usystematyzowanego modelu szkoły post-pandemicznej jest pilną potrzebą. Nie tylko dlatego, by idąc śladem Churchillowskiej maksymy, nie pozwolić na zmarnowanie się doświadczeń tego kryzysu i pójść dalej w kierunku szkoły nowych szans, ale także ze względu na głęboką dotkliwość negatywnych doświadczeń stanu zawieszenia. Doświadczeń, których trauma wypisana jest na twarzach wcale niemałej części nauczycieli, uczniów i rodziców.  

Taki model trzeba zaprojektować w kilku wzajemnie ze sobą powiązanych warstwach. Powiedzmy to jasno: nie tylko na poziomie technicznym, o którym głównie dotąd dyskutowaliśmy w czasie pandemii, koncentrując się na narzędziach do komunikacji, czy przekazu wideokonferencyjnego.

Musimy w nim uwzględnić z pewnością poziom aksjologiczny, czyli de facto na nowo zdefiniować cele szkoły 3 dekady XXI wieku, co nie będzie łatwe wobec konserwatyzmu środowisk oświatowych i przestarzałych przepisów. Konieczne jest również uświadomienie sobie i opisanie podlegających transformacji warstw takiego modelu: organizacyjnej, dydaktyczno-metodycznej, czy - wspomnianej już - technicznej. A także, last but not least - wychowawczo-psychologicznej, kompletnie zaniedbanej w czasach pandemii. Już samo wymienienie tych składowych transformacji szkoły w czasach globalnej dysrupcji pokazuje nam złożoność i kompleksowość takich prac. Ale musimy je podjąć, by – właśnie – nie zmarnować kryzysu, który wcale nie za nami.

Dwie intuicje pojawiają się na początku wewnątrzpandemicznej refleksji o takim nowym modelu. Pierwsza - iż powinniśmy dyskutować o "szkole hybrydowej" - fizycznym miejscu, w  którym koncentrują się działania aktywizujące uczniów, zapewniające grupowe interakcje między nimi i z nauczycielami, służące nabywaniu i praktykowaniu umiejętności, zdobywaniu doświadczeń i kształtowaniu postaw, a po wiedzę odsyłającym w coraz większym stopniu do świata wirtualnego. I druga – że to nie mityczna oświata, lecz każda szkoła jest jednostką zmiany, sama sobie taki transformacyjny proces musi zaplanować i konsekwentnie realizować, obejmując nim wszystkich aktorów lokalnej społeczności. Trudne? Trudne. Ale taka jest lekcja COVID-19. Nie lekceważmy jej. Zapłaciliśmy za nią słoną cenę.    

Przy okazji powinniśmy odczarować „zdalne nauczanie”, którego ślepe uliczki zarysowałem już  w marcu 2020 roku. Wspomniane wyżej badania ponad miesiąc później pokazało, że duża część nauczycieli uznała, że nauczanie na odległość polegać wyłącznie może na zadaniowaniu ucznia - przesyłaniu mu informacji o zakresie podręcznika do samodzielnego „przerobienia”  lub zadań do rozwiązania.

Nowy model powinien wykluczyć takie patologie, w ich miejsce wprowadzając klarowny model zdalnego nauczania opartego o formy i zasady nowoczesnego digital learning, czy też inaczej mówiąc e-learningu dostosowanego do uwarunkowań szkoły.

Aby tak się stało przez polską oświatę i samorządy powinna przetoczyć się oświeceniowa fala szkoleń na ten temat, bo co tu kryć: zdecydowana większość decydentów oświatowych nie ma na ten temat ani, wiedzy ani doświadczeń (badanie Centrum Cyfrowego wskazało, że żadnego styku ze zdalnym nauczaniem online nie miało przed marcem 2020 roku 85 procent badanych nauczycieli i dyrektorów).       

Model szkoły 3 dekady XXI wieku, przed którego określeniem stoimy, wymaga współpracy wielu parterów, rozsądnej otwartości na nowe, świadomości złożoności problemu, zdolności do rozstawania się z przyzwyczajeniami i szczególnej świadomości decydentów. Szczególną szansę na jego wykreowanie upatruję w aktywności i decyzjach samorządów, które nie bacząc na przeszkody, aktywnie odpowiadając na doświadczenia pandemii, już dziś podejmują działania, dbając o przyszłość młodej części swojej wspólnoty. Od nich zacznie się najpewniej ta transformacyjna zmiana. Pasjonująca intelektualnie, społecznie nie do przecenienia, niezbędna dla rozwoju Polski.