W czasach pandemii, działając pod presją codziennych wydarzeń, w rzeczywistości
nadmiaru zróżnicowanych opinii i wobec ograniczonych zdolności do prowadzenia
badań
i analiz, podejmujemy decyzje wszelkiej
maści: trafne, obojętne, szkodliwe. Z nich utkana jest materia prawnych rozwiązań
antykryzysowych - recept i wywiedzionych z nich praktycznych rozwiązań - leków na
toczącą nas chorobę. Wiele oczywiście zależy od jakości intelektualnej, wiedzy,
doświadczenia i etycznych standardów liderów podejmujących decyzję oraz ekspertów na ich zapleczu. A także gotowości tych pierwszych do opierania się na zdaniu tych
drugich.
Taka jest także natura obecnej sytuacji w oświacie.
W laboratorium indywidualnych eksperymentów i zbiorowych doświadczeń zdalnego nauczania, jakim stały się polskie
szkoły, odgórne zalecenia ścierają się z uwarunkowaniami realnego eksperymentu:
zdywersyfikowanymi - delikatnie rzecz ujmując - kompetencjami kadr szkolnych, zróżnicowanym
silnie wyposażeniem nauczycieli i uczniów w sprzęt, a także niepewną jakością narzędzi
komunikacyjnych (Internetu). Na skuteczności kształcenia na odległość w
szkołach podstawowych i średnich kładzie się cieniem nikłe lub żadne doświadczenie
w organizacji nauczania i prowadzeniu dydaktyki w tym modelu, cechujące zarówno
większość nauczycieli, jak i dyrektorów szkół.
Rok szkolny 2019/2020 zakończymy w sposób niestandardowy, który będzie
wyborem pomiędzy kilkoma wariantami, o których już dziś dyskutują eksperci.
Jakkolwiek by się nie zakończył, czy poprzez rezygnację z matur, wystawiania ocen
i ogólną promocję do klas wyższych, czy przez przedłużenie roku szkolnego do
końca lipca, czy w innym wariancie – kluczowe staje się myślenie o bliskiej przyszłości:
o roku szkolnym 20202/2021.
Pilną koniecznością staje się debata o nowym modelu polskiej
szkoły, łączącym w daleko większym stopniu niż dziś dojrzałe kształcenie na
odległość ze szkołą przechodzącą modernizacyjną transformację. O wizji szkoły XXI
wieku, zrywającej z wieloma paradygmatami kształtowanymi od dziesięcioleci.
Model ten winien zostać zaprojektowany na bazie solidnej wiedzy o tym, co
wiemy z badań o polskiej oświacie w ostatnich latach, w oparciu o zdanie przedstawicieli
środowiska szkolnego oraz - to kluczowe - z uwzględnieniem wniosków ze szkolnych
doświadczeń marca, kwietnia, maja i czerwca 2020 roku. Kontynuacja obecnego
eksperymentu grozi zapaścią od września. Obecny kształt nauczania - czasu pandemii
- ma charakter dysfunkcjonalny. Potrzebujemy nowego rozwiązania otwartego na przyszłość.
Jesienią żyć będziemy w innym świecie. W wielu dziedzinach zaczniemy od
nowa. Wirus dotknie wcześniej pewnie blisko stu tysięcy Polek i Polaków. Lista ofiar
śmiertelnych daleko przekroczy obecne – relatywnie niskie wartości. Hierarchie
celów państw istotnie się zmienią. W perspektywie kilku lat powszechne wprowadzenie
zdalnego nauczania do edukacji – obok różnorodnych form tradycyjnego nauczania
- może się okazać koniecznością nie tylko ze względu na bezpieczeństwo
epidemiczne, ale i ze względów budżetowych – państwa nie będzie stać na utrzymywanie
infrastruktury tak licznych szkół. Podobne globalnej skali zmiany - upowszechnienie telepracy - przewidują przecież już dziś eksperci
w działalności przedsiębiorstw. Szkoły w niespotykanym dotąd stopniu postawione
zostaną wobec problemu zapewnienia wsparcia dzieciom z rodzin w szczególny
sposób dotkniętych kryzysem – bezrobociem bliskich, utratą środków do życia, śmiercią
rodziców. To może zmienić wiele w ich aktywnościach. Koronawirus rewiduje hierarchię spraw, coraz bardziej kierując
nasze myślenie na ochronę indywidualnych wartości, koncentruje nas na bezpieczeństwie
osobistym, rodzinie, ochronie środowiska domowego. Czy w tych warunkach
posiadanie wykształcenia ostatnie się jako wartość wyższego rzędu, gdy za oknem
spotka się np. z drugą falą epidemii, z bezrobociem na poziomie 15 procent, ze
wzmacniająca się falą populizmów i internetowej fake reality ?
Pisząc
ten post, w żadnej mierze nie próbuję zarysować pełnej diagnozy, a jeszcze mniej - przedstawić obraz strategicznych rozwiązań, jakie powinniśmy wypracować.
Sygnalizuję jednak problem natury fundamentalnej. Powinniśmy uruchomić
ogólnokrajową, społeczną debatę na temat przyszłości. Połączyć siły eksperckie,
dziś rozproszone, działające często reaktywnie. O tym jak to zrobimy,
zadecydujemy wspólnie.
Zapraszam do dyskusji ludzi, którzy patrzą w przyszłość, gotowi są
przekroczyć różne podziały, jakie nas dzielą, i gotowi są podjąć się pracy
nad pakietem rekomendacji dla strategicznych zmian w polskiej szkole czasów post-pandemicznych. Tych, na
które czeka ona nie od dziś. I tych, które wymuszone przez czas pandemii, mogą
okazać się „żabim skokiem” polskiej szkoły w edukację XXI wieku.