niedziela, 29 marca 2020

STRATEGIA


W czasach pandemii, działając pod presją codziennych wydarzeń, w rzeczywistości nadmiaru zróżnicowanych opinii i wobec ograniczonych zdolności do prowadzenia badań i analiz, podejmujemy decyzje wszelkiej maści: trafne, obojętne, szkodliwe. Z nich utkana jest materia prawnych rozwiązań antykryzysowych - recept i wywiedzionych z nich praktycznych rozwiązań - leków na toczącą nas chorobę. Wiele oczywiście zależy od jakości intelektualnej, wiedzy, doświadczenia i etycznych standardów liderów podejmujących decyzję oraz ekspertów na ich zapleczu. A także gotowości tych pierwszych do opierania się na zdaniu tych drugich.   

Taka jest także natura obecnej sytuacji w oświacie.

W laboratorium indywidualnych eksperymentów i zbiorowych doświadczeń  zdalnego nauczania, jakim stały się polskie szkoły, odgórne zalecenia ścierają się z uwarunkowaniami realnego eksperymentu: zdywersyfikowanymi - delikatnie rzecz ujmując - kompetencjami kadr szkolnych, zróżnicowanym silnie wyposażeniem nauczycieli i uczniów w sprzęt, a także niepewną jakością narzędzi komunikacyjnych (Internetu). Na skuteczności kształcenia na odległość w szkołach podstawowych i średnich kładzie się cieniem nikłe lub żadne doświadczenie w organizacji nauczania i prowadzeniu dydaktyki w tym modelu, cechujące zarówno większość nauczycieli, jak i dyrektorów szkół.

Rok szkolny 2019/2020 zakończymy w sposób niestandardowy, który będzie wyborem pomiędzy kilkoma wariantami, o których już dziś dyskutują eksperci. Jakkolwiek by się nie zakończył, czy poprzez rezygnację z matur, wystawiania ocen i ogólną promocję do klas wyższych, czy przez przedłużenie roku szkolnego do końca lipca, czy w innym wariancie – kluczowe staje się myślenie o bliskiej przyszłości: o roku szkolnym 20202/2021.

Pilną koniecznością staje się debata o nowym modelu polskiej szkoły, łączącym w daleko większym stopniu niż dziś dojrzałe kształcenie na odległość ze szkołą przechodzącą modernizacyjną transformację. O wizji szkoły XXI wieku, zrywającej z wieloma paradygmatami kształtowanymi od dziesięcioleci.  

Model ten winien zostać zaprojektowany na bazie solidnej wiedzy o tym, co wiemy z badań o polskiej oświacie w ostatnich latach, w oparciu o zdanie przedstawicieli środowiska szkolnego oraz - to kluczowe - z uwzględnieniem wniosków ze szkolnych doświadczeń marca, kwietnia, maja i czerwca 2020 roku. Kontynuacja obecnego eksperymentu grozi zapaścią od września. Obecny kształt nauczania - czasu pandemii - ma charakter dysfunkcjonalny. Potrzebujemy nowego rozwiązania otwartego na przyszłość.

Jesienią żyć będziemy w innym świecie. W wielu dziedzinach zaczniemy od nowa. Wirus dotknie wcześniej pewnie blisko stu tysięcy Polek i Polaków. Lista ofiar śmiertelnych daleko przekroczy obecne – relatywnie niskie wartości. Hierarchie celów państw istotnie się zmienią. W perspektywie kilku lat powszechne wprowadzenie zdalnego nauczania do edukacji – obok różnorodnych form tradycyjnego nauczania - może się okazać koniecznością nie tylko ze względu na bezpieczeństwo epidemiczne, ale i ze względów budżetowych – państwa nie będzie stać na utrzymywanie infrastruktury tak licznych szkół. Podobne globalnej skali zmiany - upowszechnienie telepracy - przewidują przecież już dziś eksperci w działalności przedsiębiorstw. Szkoły w niespotykanym dotąd stopniu postawione zostaną wobec problemu zapewnienia wsparcia dzieciom z rodzin w szczególny sposób dotkniętych kryzysem – bezrobociem bliskich, utratą środków do życia, śmiercią rodziców. To może zmienić wiele w ich aktywnościach. Koronawirus rewiduje hierarchię spraw, coraz bardziej kierując nasze myślenie na ochronę indywidualnych wartości, koncentruje nas na bezpieczeństwie osobistym, rodzinie, ochronie środowiska domowego. Czy w tych warunkach posiadanie wykształcenia ostatnie się jako wartość wyższego rzędu, gdy za oknem spotka się np. z drugą falą epidemii, z bezrobociem na poziomie 15 procent, ze wzmacniająca się falą populizmów i internetowej fake reality  ?

Pisząc ten post, w żadnej mierze nie próbuję zarysować pełnej diagnozy, a jeszcze mniej - przedstawić obraz strategicznych rozwiązań, jakie powinniśmy wypracować. Sygnalizuję jednak problem natury fundamentalnej. Powinniśmy uruchomić ogólnokrajową, społeczną debatę na temat przyszłości. Połączyć siły eksperckie, dziś rozproszone, działające często reaktywnie. O tym jak to zrobimy, zadecydujemy wspólnie.

Zapraszam do dyskusji ludzi, którzy patrzą w przyszłość, gotowi są przekroczyć różne podziały, jakie nas dzielą, i gotowi są podjąć się pracy nad pakietem rekomendacji dla strategicznych zmian w polskiej szkole czasów post-pandemicznych.  Tych, na które czeka ona nie od dziś. I tych, które wymuszone przez czas pandemii, mogą okazać się „żabim skokiem” polskiej szkoły w edukację XXI wieku.    

sobota, 28 marca 2020

BADANIA

Pandemia COVID - 19 w pełni. Media pełne są relacji o trudnościach, z jakimi spotykają się nauczyciele, rodzice i uczniowie próbujący wprowadzać zdalne nauczanie w edukacji szkolnej. Przez ekrany telewizorów i laptopów przelewają się emocje, o których czasami nie sposób spokojnie rozmawiać. Z drugiej strony dzieje się dużo ciekawego i dobrego. Aktywizują się naczyciele, samorządowcy, rodzice. Ale znów: przyjaciółka - nauczycielka, którą zaprosiłem na towarzyskie spotkanie online, wylogowuje się po kwadransie. Jest potwornie zmęczona, na skraju załamania. Świat za oknem jawi się jak patchwork skomponowany z kawałków, które do siebie nie pasują.

Pośród tych skrajności postaw, sprzecznych sygnałów, niezweryfikowanych informacji trudno o obiektywizm. Tymczasem następujące w polskiej szkole zmiany jakościowe i ilościowe o bezprecedensowej skali i zakresie wydają się być wyjątkową okazją do przeprowadzenia gruntownych badań nad uwarunkowaniami wdrażania modelu „cyfrowej szkoły”. Na naszych oczach (a bywa że z naszym udziałem) nasilają się procesy transformacji cyfrowej, następują gruntowne przemiany w dydaktyce. Przyspieszone kursy dydaktyki cyfrowej doświadczają nauczyciele. Zmieniają się i różnicują postawy wszystkich członków społeczności szkolnej.

Obecny czas, najbliższe 3 miesiące, oferuje nam nadzwyczajną sposobność, by zdiagnozować - jak w laboratorium - wszelkie uwarunkowania tych przemian i wykorzystać je wkrótce do budowania nowej wizji szkoły, w której środowisko cyfrowe pełnić będzie rolę konstytutywną i przestanie być dodatkową, „nowoczesną technologią”, wdrażaną jako innowacyjna nowinka, stając się fundamentem dla metod dydaktycznych aktywizujących ucznia oraz organizacji szkoły. Taka wizja, już wiemy z doświadczenia obecnego czasu, musi powstać i coraz częściej mam okazję rozmawiać o jej potrzebie z przedstawicielami różnych środowisk.

Badając realia polskiej edukacji w sposób pozbawiony emocji, obiektywnie stawiający pytania i metodycznie poprawny unikniemy też frustrujących społeczność szkolną informacji, z jakimi spotkaliśmy się ostatnio, gdy powiadomiono, iż 92 placówek szkół radzi sobie dobrze z nauczaniem zdalnym. Przecież nie trzeba być ekspertem, by stwierdzić, że to nie może być prawda. Że to w gruncie rzeczy niefortunny fake news, niepotrzebnie podgrzewający negatywne nastroje i postawy. Szkoły w większości mają z kształceniem na odległość duży kłopot w rożnych jego aspektach i właściwie każda z nich mogłaby zaraportować o trudnościach. Jednak ankieta, która zastosowano nie spełniała elementarnych warunków bezstronnego sondażu (patrz → "dopisek" pod tekstem). Jej wynik nie mógł odzwierciedlać rzeczywistego stanu rzeczy.

Deficyt badań nad polską szkołą w ostatnich latach jest faktem. Środków na nie brakuje nawet w Instytucie Badań Edukacyjnych – placówce wyjątkowo predestynowanej do prowadzenia szerokich programów badań nad zmianami zachodzącymi w oświacie. Wiem o tym z pierwszej ręki. Mam bowiem zaszczyt uczestniczyć w pracach jego Rady Naukowej. Ten stan powinniśmy zdecydowanie zmienić, budując mocny program badań, służący praktycznym celom zaprogramowania modernizacyjnej transformacji polskiej oświaty.

W czasie pandemii jesteśmy gotowi podejmować działania nadzwyczajne. Postuluję zatem: zaliczmy do nich także badania nad zmianami, jakie dokonują się w obecnie w i wokół szkoły. Rzeczywistośc najbliższych 3 miesięcy to unikalna sytuacja wymagająca wyjątkowych działań. Bardzo liczę na wsparcie tego kierunku działań przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego i Ministerstwo Edukacji Narodowej. Wykorzystajmy w pozytywny sposób ten dramatyczny moment, ufając że świat po pandemii trzeba będzie odbudować na podstawie ekserckiej wiedzy, na podstawie obiektywnych danych i przesłanek.

Wszystkich zainteresowanych myśleniem w tym kierunku zachęcam do rozmowy.

Dopisek:
Znana mi ankieta, którą przeprowadzono w szkołach, by zbadać problemy z wprowadzeniem zdalnego nauczania składała się z 12 pkt. Pierwsze 7 identyfikowały szkołę. Kolejne 3 przedstawiały się następująco:

Ostatnie 2 rubryki dotyczyły dodatkowych uwag oraz … danych osobowych osoby odpowiedzialnej za wypełnienie ankiety. Komentarze do takiej metody badawczej pozostawiam czytelnikom.

czwartek, 26 marca 2020

NIERÓWNOŚĆ


Każdy ma prawo do nauki - uczy nas art. 70 Konstytucji RP. A władze publiczne zapewniają obywatelom powszechny i równy dostęp do wykształcenia. Ostatnie tygodnie szkolnej rzeczywistości ten przyjmowany jako oczywisty pogląd poddają niestety w wątpliwość. Polska oświata nie jest przygotowana na spektakularne przesunięcie wajchy: przejście z stacjonarnej dydaktyki (podział na klasy, jeden nauczyciel prowadzący lekcje,  dominująca dydaktyka frontalna, 45-minutowe lekcje, krótkie przerwy, dzwonki) na właściwie rozumiane zdalne nauczanie (dydaktyka metod aktywizujących, interaktywny kontakt nauczyciela z uczniem i między uczniami, wykorzystanie wielofunkcyjnych platform edukacyjnych oraz cyfrowych zasobów edukacyjnych, elastyczna organizacja pracy szkoły i lekcji,  praca w grupach). A z takim eksperymentem na żywym organizmie mamy obecnie do czynienia.  
Zespół mojej organizacji pozostaje w gorącym kontakcie z nauczycielami i dyrektorami szkół, a także z rodzicami którzy zwracają uwagę na pogłębiający się problem nierówności w dostępie do usługi edukacyjnej świadczonej przez szkoły, w rozumieniu „prawa do nauki”, jakie gwarantuje nam właśnie przywołany wyżej artykuł Konstytucji. Na ten aspekt cyfryzacyjnych wyzwań czasów pandemii zwrócił mi także uwagę światły menedżer jednej z globalnych firm działających aktywnie w Polsce. Silne zróżnicowanie panuje między szkołami prywatnymi a publicznymi, miejskimi a wiejskimi, małymi a dużymi, w lokalizacjach nazwijmy to „biedniejszych” a „bogatszych”. Dotyczy jakości dostępu do Internetu lub wręcz jego braku, dostępności urządzeń cyfrowych u nauczycieli i uczniów, kompetencji metodyczno-cyfrowych nauczycieli, ale także zdolności dyrektorów do reorganizacji szkoły – przekierowania jej na nowe tory oraz stopnia wsparcia, jakiego udziela szkołom samorząd.  
Piszę o tym, nie dlatego że sądzę, iż na pracę szkół w modelu kształcenia na odległość w czasach pandemii można było się w pełni przygotować, że ktoś zawinił, etc, etc. Nie. Ta globalna katastrofa nie ma precedensu i nikt na nią nie jest przygotowany. Poruszam ten temat, by zwrócić uwagę na ogromną wagę problemu, jakim jest zagrożenie dla realizacji konstytucyjnego prawa młodych Polek i Polaków. I na potrzebę, ale i możliwość zrobienia w tej sprawie więcej, niż dotąd.  
Wczoraj 17 ogólnopolskich organizacji skierowało do Rządu swoje strategiczne rekomendacje odnoszące się do edukacji szkolnej. Zawierają one kilka postulatów, które przybliżają wizję równego dostępu do szkoły działającej w modelu zdalnego nauczania, m.in. interwencyjne zakupy sprzętu cyfrowego dla nauczycieli i uczniów, przekazanie samorządom środków na zakup usługi szerokopasmowego dostępu do Internetu dla nauczycieli i rodzin z dziećmi pozostających w gorszych warunkach materialnych, czy też stworzenie ekspercki help desk dla nauczycieli i dyrektorów szkół, wprowadzających model zdalnego nauczania.
Są to postulaty wagi konstytucyjnej, strategicznego kalibru, wymagającej pilnego rozważenia i realizacji. Po części realizowane już u naszych sąsiadów. Na Litwie, korzystając z ferii, tamtejszy minister edukacji zakupił i wydzierżawił 35 tysięcy komputerów z dostępem do Internetu, by wspomóc uczniów w potrzebie. Uwzględniając różnice w liczbie ludności między Polską a Litwą oznaczałoby to, iż w Polsce powinniśmy zapewnić uczniom, powiedzmy, trzynaście razy więcej, czyli jakieś 450 tysięcy. To z wielu względów niemożliwe w krótkim czasie, a może nawet niepotrzebne w takiej skali w Polsce, ale temat dostępu dzieci i nauczycieli do sprzętu pilnie powinny wypowiedzieć się stosowne władze publiczne – centralne i samorządowe. Każdy ma prawo do nauki -  pamiętajmy. I traktujmy je poważnie także w czasach zarazy.