Tomasz Olszówka w swym nocnym wpisie na
Facebooku uderzył w czułą strunę tematu, który rezonuje we mnie od dawna. I szczerze mówiąc: o którym trudno mi pisać bez emocji. Czyli o
Tarnowie jako potencjalnej polskiej stolicy edukacji cyfrowej. O mieście, którego
jestem lokalnym patriotą i w którym żyję z wyboru. Ale i mieście, z którego na
ogół muszę wyjechać, by zrobić coś dla mnie ważnego, co mnie napędza, daje
kopa, ale jednocześnie jest dokładaniem sensownej cegiełki do - jak powiedzieć, by nie dmuchać w balon? - modernizacyjnego
rozwoju Polski, czy wzmocnienia kapitału intelektualnego kraju.
Stowarzyszenie,
którego prezesem jestem dłużej, niż Władimir Władimirowicz Putin – prezydentem Rosji, w marcu br. roku obchodzi
dwudziestolecie swojej działalności. Jak dotąd przeżyliśmy działając nieprzerwanie
wszystkich ministrów informatyzacji od 2002 roku, a teraz już czwartego od -
cyfryzacji, starając się robić rzeczy sensowne, nowoczesne a czasem pionierskie.
To my w 2005 roku zaproponowaliśmy i
nazwaliśmy w Polsce po raz pierwszy nowe podejście do tzw. wykluczenia
cyfrowego, proponując w miejsce „zwalczania” rzeczonego myślenie o integracji (inclusion) cyfrowej. To SMWI podjęło
poważny spór z tymi, którzy w kilku rządach twierdzili, że samo udostępnienie
(podaż) e-usług publicznych spowoduje automatycznie wzrost korzystania z nich
(popytu na nie), by w końcu po latach zyskać dowody swej racji w wynikach
niezależnych i niepodważalnych badań społecznych. To w Tarnowie kilka lat temu
wykluł się termin „dydaktyka cyfrowa”, o której dziś uczą się studenci uczelni
pedagogicznych - jak słyszę nie raz, nie
dwa od wykładowców akademickich - z podręcznika Dydaktyka epoki smartfona, wydanego nakładem naszej organizacji.
W 2012 roku
za projekt POLSKA CYFROWA RÓWNYCH SZANS, potocznie nazywany projektem Latarnicy
Polski Cyfrowej, otrzymaliśmy w Genewie główną nagrodę w kategorii „budowanie
potencjału cyfrowego” w globalnym konkursie WSIS Project 2012 organizowanym
przez ITU (Światową Unię Telekomunikacyjną). Przez 4 lata realizowaliśmy ten
największy w Europie program aktywizacji cyfrowej pokolenia 50+, zapraszając do
świata Internetu 280 tys. Polek i Polaków. Kilka lat później z pasją zaangażowaliśmy
się w przełomowy jak się okazało od
strony badawczej i pilotażu metod nauczania projekt Laboratorium Dydaktyki Cyfrowej dla szkół woj. małopolskiego. A w
2014 - powstało centrum badań, pilotaży, testów i
praktyk edukacyjnych FARBYKA PRZYSZŁOŚCI, o pracy której mógłbym napisać
książeczkę. Za dwa dni zaczynamy nowoczesne, metodycznie innowacyjne szkolenia
dla 2600 nauczycieli liceów i techników małopolskich. Kilka dni temu 170 ekspertów
edukacji cyfrowej z całego kraju, nie boję się powiedzieć, jej elita zawodowa i
intelektualna, dyskutowała przez 2 dni w Tarnowie i zawiązała krajową Sieć
Edukacji Cyfrowej KOMET@, której SMWI jest kreatorem i koordynatorem.
Zarysowuję
ten obraz - sporego przyznacie - potencjału SMWI, bo Tomasz Olszówka do wypowiedzi sprowokował mnie swoim wpisem na
temat szans rozwojowych Tarnowa, ale i wątpliwości, czy aby „miasto” dobrze
korzysta z faktu, że nas – SMWI - ma na
miejscu, blisko i życzliwych. Postanowiłem
zatem jasno się określić i wypowiedzieć, licząc na dyskusję ze wprowadzonymi w
temat, ale także na to, że być może tekst ten przeczytają osoby nie znające
aktywności mojej organizacji a zainteresowane rozwojem miasta.
Najpierw
podstawa metodologiczna. W swoich
analizach i działaniach reprezentuję ten nurt nauki o rozwoju i praktyki
działań rozwojowych, który największych szans upatruje w pobudzaniu i
wykorzystaniu endogennego potencjału miasta, a zatem potencjału miejscowego
- rodzimego - przywiązanego także emocjonalnie do miasta, a uzupełnianego
dobrze przemyślanymi inwestycjami zewnętrznymi w obszary nowoczesności i
innowacji. To pogląd klasyczny, w Polsce reprezentowany np. przez szkołę prof.
Gorzelaka i badaczy z centrum EUROREG. W pełni podzielam jego pryncypia,
wskazując na pułapki przeinwestowanych miast, które uwierzywszy w zbawczą moc
funduszy unijnych zbudowały zamki na piasku, jak choćby sądeckie „Brainville”,
przed którym nota bene przestrzegałem decydentów, zanim zdecydowali się w nim
utopić dziesiątki milionów. Przestrzegałem bezskutecznie jak widać.
Wychodząc z
tego założenia, w uwarunkowaniach wewnętrznych Tarnowa poszukiwałem takich
elementów wewnętrznego potencjału, który może stać się realnym silnikiem
rozwoju, zasilanym naturalnymi zasobami miasta i jego otoczenia (aglomeracji?,
subregionu? regionu?), a przy tym rokującym dobrze i stabilnie na przyszłość w
możliwie długiej perspektywie.
Wbrew
celebrowanym od czasu do czasu w mieście, a wynikającym po części z tęsknoty
starszego pokolenia do czasów gigantomanii lat realnego socjalizmu, napędem rozwojowym miasta nie będą duże
zakłady przemysłowe: Zakłady Azotowe, Zakłady Mechaniczne, czy Tamel.
Obecnie ich sytuacja jest dobra, ale przecież silnie zależy ona od globalnej
koniunktury, więc łatwo może się pogorszyć, na co nie będziemy mieć wpływu. Co
prawda zakłady te gwarantują lekko rosnące wynagrodzenia, które stopniowo
zwiększają popyt, czyli dają zarobić tarnowskim gestorom usług i handlowcom,
ale wzrost ten rok do roku jest relatywnie niewielki. Mają one ponadto niewielką
zdolność do zatrudniania młodej kadry. A zatem nie oferują atrakcyjnych miejsc
pracy w zawodach, które młodzi uważają za warte powrotu do miasta po studiach
lub pozostania w nim po ukończeniu tarnowskich szkół wyższych.
Rzeczywistego
napędu dla rozwoju miasta poszukiwać trzeba zatem w średnich i małych przedsiębiorstwach oraz podmiotach kreatywnych. I
je szczególnie wspierać. Na przykład wobec nielicznych innowacyjnych firmy firm
takich, jak elPLC, Strefa Kursów, czy
CENTERMED - mających w swoich branżach silną ogólnopolską (a w przypadku elPLC międzynarodową)
pozycję, władze miasta powinny uruchomić realne mechanizmy pomocowe im dostępne,
bazujące na ogół na środkach unijnych. Realne, to znaczy adresujące potrzeby
tych przedsiębiorców (np. zapewnienie kadr na poziomie średnim odpowiednio
wykształconych w publicznym systemie oświaty), pomagające w przełamaniu barier
na które natrafiają one w mieście (np. z potrzebami budowy nowej hali na
gruncie miejskim), odpowiadające na inicjatywy proponowane przez
przedsiębiorców (np. pilotażowego wdrożenia usługi czy rozwiązania nowych
technologii w mieście w celu ich przetestowania lub pierwszego wdrożenia).
Bardzo znaczącą szansę dla rozwoju Tarnowa
jako miasta innowacji, przyciągającego do siebie młodych ludzi i
wykorzystującego swój naturalny potencjał widzę we wzmacnianiu jego roli jako ponadsubregionalnego ośrodka nowoczesnej edukacji. System
oświaty podstawowej i ponadpodstawowej jest wystarczająco rozbudowany,
dysponuje przyzwoitą infrastrukturą i zapewnia swoje usługi na obszarze co
najmniej subregionalnym. Infrastruktura PWSZ należy do najlepszych w kraju, by
nie powiedzieć że jest najlepsza. Nowoczesna edukacja to jedna z najbardziej
przyszłościowych funkcji i szans na rozwój Tarnowa XXI wieku. Obok wspierania
lokalnych liderów MSP i może wzmocnienia roli Tarnowa jako centrum kultury
właściwie jedyna (uprzedzam: proszę nie wchodzić ze mną w polemikę, twierdząc,
że motorem rozwoju będzie… turystyka. Bo nie będzie, jak w 90% polskich gmin,
które w swoich strategiach postawiły na rozwój tejże i nic z tego od dawna nie
wynika).
Dlatego od bardzo już dawna, bo od blisko 10
lat, w różnych gremiach i na różne sposoby, proponuję przestawienie przez
decydentów wajchy z pasywnych działań wspierających deklaratywnie
przedsiębiorców oraz z różnych akcji quasi-promocyjnych o nieznanej
skuteczności na wykreowanie tarnowskiego
modelu (programu) rozwoju nowoczesnej edukacji (w który SMWI i jego
partnerzy oczywiście chętnie wprzęgną swój ogólnopolski potencjał). Pomyślmy przy
tym o tym procesie jako o inicjatywie stworzenia nowej jakości usług
cywilizacyjnych, które Tarnów świadczyć będzie młodym rodzinom z dziećmi, które
właśnie z tego powodu (świetnej, nowoczesnej edukacji) zechcą w Tarnowie
pozostać lub się do niego przeprowadzić np. z Krakowa. Pomyślmy oczywiście
także o usługach edukacyjnych dla dorosłych, wpisanych w cykl Long Life
Learning, oferowanych na zasadach komercyjnych. Weźmy pod uwagę usługi
e-learningowe, których liderem może być w Tarnowie firma Strefa Kursów. Wysilmy
wyobraźnię i zobaczmy małe firmy młodych ludzi, którzy produkują edukacyjne
filmy, aplikacje mobilne, gry wideo. Zauważmy wreszcie, że taki system edukacji
XXI wieku zasycać będzie w naturalny sposób i testować nowe usługi i narzędzia
edukacyjne – z pewnością głównie cyfrowe, wyprodukowane przez firmy, jakie
można wyinkubować wokół takiej klasy przedsięwzięcia. Tak zbudowany model, nie
mający dziś w Polsce konkurencji, wsparty środkami unijnymi (na projekty
cyfryzacyjne w perspektywie budżetowej UE 2021-2027 Polska może otrzymać nawet
2 razy tyle funduszy co w ostatnich latach!) – będzie realnym motorem
rozwojowym naszego miasta. Już w XX wieku taki model rozwoju został pozytywnie
zweryfikowany w wielu ośrodkach na świecie, którym groziła zapaść rozwojowa.
Tarnów może być pierwszym polskim miastem stawiającym na edukację jako główny
czynnik rozwoju i modernizacji.
Mógłbym o tym jak taki model ma wyglądać i
jak go zrealizować mówić wiele i długo. Temat, jako się rzekło, mam przemyślany. Dla jego realizacji potrzebna jest w
gruncie rzeczy wizja współdzielona przez decydentów i konsorcjum podmiotów różnego
typu, swoisty klaster, który podejmie się opracowania i realizacji tarnowskiego
takiego prorozwojowego modelu edukacji XXI wieku w mieście średniej wielkości.
Piszę o tym na siedem miesięcy przed wyborami samorządowymi. Może ktoś aspirujący
do władz miasta przeczyta i się zainspiruje?
Jak zawsze, chętnie o tym porozmawiam.
Krzysztof Głomb