wtorek, 20 marca 2018

Edukacja motorem rozwoju Tarnowa?

Tomasz Olszówka w swym nocnym wpisie na Facebooku uderzył w czułą strunę tematu, który rezonuje we mnie od dawna. I szczerze mówiąc:  o którym trudno mi pisać bez emocji. Czyli o Tarnowie jako potencjalnej polskiej stolicy edukacji cyfrowej. O mieście, którego jestem lokalnym patriotą i w którym żyję z wyboru. Ale i mieście, z którego na ogół muszę wyjechać, by zrobić coś dla mnie ważnego, co mnie napędza, daje kopa, ale jednocześnie jest dokładaniem sensownej cegiełki do  - jak powiedzieć, by  nie dmuchać w balon? - modernizacyjnego rozwoju Polski, czy wzmocnienia kapitału intelektualnego kraju.
Stowarzyszenie, którego prezesem jestem dłużej, niż Władimir Władimirowicz Putin – prezydentem Rosji, w marcu br. roku obchodzi dwudziestolecie swojej działalności. Jak dotąd przeżyliśmy działając nieprzerwanie wszystkich ministrów informatyzacji od 2002 roku, a teraz już czwartego od - cyfryzacji, starając się robić rzeczy sensowne, nowoczesne a czasem pionierskie. To my  w 2005 roku zaproponowaliśmy i nazwaliśmy w Polsce po raz pierwszy nowe podejście do tzw. wykluczenia cyfrowego, proponując w miejsce „zwalczania” rzeczonego myślenie o integracji (inclusion) cyfrowej. To SMWI podjęło poważny spór z tymi, którzy w kilku rządach twierdzili, że samo udostępnienie (podaż) e-usług publicznych spowoduje automatycznie wzrost korzystania z nich (popytu na nie), by w końcu po latach zyskać dowody swej racji w wynikach niezależnych i niepodważalnych badań społecznych. To w Tarnowie kilka lat temu wykluł się termin „dydaktyka cyfrowa”, o której dziś uczą się studenci uczelni pedagogicznych  - jak słyszę nie raz, nie dwa od wykładowców akademickich - z podręcznika Dydaktyka epoki smartfona, wydanego nakładem naszej organizacji. 
W 2012 roku za projekt POLSKA CYFROWA RÓWNYCH SZANS, potocznie nazywany projektem Latarnicy Polski Cyfrowej, otrzymaliśmy w Genewie główną nagrodę w kategorii „budowanie potencjału cyfrowego” w globalnym konkursie WSIS Project 2012 organizowanym przez ITU (Światową Unię Telekomunikacyjną). Przez 4 lata realizowaliśmy ten największy w Europie program aktywizacji cyfrowej pokolenia 50+, zapraszając do świata Internetu 280 tys. Polek i Polaków. Kilka lat później z pasją zaangażowaliśmy się w  przełomowy jak się okazało od strony badawczej i pilotażu metod nauczania projekt Laboratorium Dydaktyki Cyfrowej dla szkół woj. małopolskiego. A w 2014 -  powstało centrum badań, pilotaży, testów i praktyk edukacyjnych FARBYKA PRZYSZŁOŚCI, o pracy której mógłbym napisać książeczkę. Za dwa dni zaczynamy nowoczesne, metodycznie innowacyjne szkolenia dla 2600 nauczycieli liceów i techników małopolskich. Kilka dni temu 170 ekspertów edukacji cyfrowej z całego kraju, nie boję się powiedzieć, jej elita zawodowa i intelektualna, dyskutowała przez 2 dni w Tarnowie i zawiązała krajową Sieć Edukacji Cyfrowej KOMET@, której SMWI jest kreatorem i koordynatorem.      
Zarysowuję ten obraz - sporego przyznacie - potencjału SMWI, bo Tomasz Olszówka  do wypowiedzi sprowokował mnie swoim wpisem na temat szans rozwojowych Tarnowa, ale i wątpliwości, czy aby „miasto” dobrze korzysta z faktu, że nas – SMWI -  ma na miejscu,  blisko i życzliwych. Postanowiłem zatem jasno się określić i wypowiedzieć, licząc na dyskusję ze wprowadzonymi w temat, ale także na to, że być może tekst ten przeczytają osoby nie znające aktywności mojej organizacji a zainteresowane rozwojem miasta.   
Najpierw podstawa metodologiczna. W swoich analizach i działaniach reprezentuję ten nurt nauki o rozwoju i praktyki działań rozwojowych, który największych szans upatruje w pobudzaniu i wykorzystaniu endogennego potencjału miasta, a zatem potencjału miejscowego - rodzimego - przywiązanego także emocjonalnie do miasta, a uzupełnianego dobrze przemyślanymi inwestycjami zewnętrznymi w obszary nowoczesności i innowacji. To pogląd klasyczny, w Polsce reprezentowany np. przez szkołę prof. Gorzelaka i badaczy z centrum EUROREG. W pełni podzielam jego pryncypia, wskazując na pułapki przeinwestowanych miast, które uwierzywszy w zbawczą moc funduszy unijnych zbudowały zamki na piasku, jak choćby sądeckie „Brainville”, przed którym nota bene przestrzegałem decydentów, zanim zdecydowali się w nim utopić dziesiątki milionów. Przestrzegałem bezskutecznie jak widać.
Wychodząc z tego założenia, w uwarunkowaniach wewnętrznych Tarnowa poszukiwałem takich elementów wewnętrznego potencjału, który może stać się realnym silnikiem rozwoju, zasilanym naturalnymi zasobami miasta i jego otoczenia (aglomeracji?, subregionu? regionu?), a przy tym rokującym dobrze i stabilnie na przyszłość w możliwie długiej perspektywie. 
Wbrew celebrowanym od czasu do czasu w mieście, a wynikającym po części z tęsknoty starszego pokolenia do czasów gigantomanii lat realnego socjalizmu, napędem rozwojowym miasta nie będą duże zakłady przemysłowe: Zakłady Azotowe, Zakłady Mechaniczne, czy Tamel. Obecnie ich sytuacja jest dobra, ale przecież silnie zależy ona od globalnej koniunktury, więc łatwo może się pogorszyć, na co nie będziemy mieć wpływu. Co prawda zakłady te gwarantują lekko rosnące wynagrodzenia, które stopniowo zwiększają popyt, czyli dają zarobić tarnowskim gestorom usług i handlowcom, ale wzrost ten rok do roku jest relatywnie niewielki. Mają one ponadto niewielką zdolność do zatrudniania młodej kadry. A zatem nie oferują atrakcyjnych miejsc pracy w zawodach, które młodzi uważają za warte powrotu do miasta po studiach lub pozostania w nim po ukończeniu tarnowskich szkół wyższych. 
Rzeczywistego napędu dla rozwoju miasta poszukiwać trzeba zatem w średnich i małych przedsiębiorstwach oraz podmiotach kreatywnych. I je szczególnie wspierać. Na przykład wobec nielicznych innowacyjnych firmy firm takich, jak elPLC, Strefa Kursów, czy CENTERMED - mających w swoich branżach silną ogólnopolską (a w przypadku elPLC międzynarodową) pozycję, władze miasta powinny uruchomić realne mechanizmy pomocowe im dostępne, bazujące na ogół na środkach unijnych. Realne, to znaczy adresujące potrzeby tych przedsiębiorców (np. zapewnienie kadr na poziomie średnim odpowiednio wykształconych w publicznym systemie oświaty), pomagające w przełamaniu barier na które natrafiają one w mieście (np. z potrzebami budowy nowej hali na gruncie miejskim), odpowiadające na inicjatywy proponowane przez przedsiębiorców (np. pilotażowego wdrożenia usługi czy rozwiązania nowych technologii w mieście w celu ich przetestowania lub pierwszego wdrożenia). 
Bardzo znaczącą szansę dla rozwoju Tarnowa jako miasta innowacji, przyciągającego do siebie młodych ludzi i wykorzystującego swój naturalny potencjał widzę we wzmacnianiu jego roli jako ponadsubregionalnego ośrodka nowoczesnej edukacji. System oświaty podstawowej i ponadpodstawowej jest wystarczająco rozbudowany, dysponuje przyzwoitą infrastrukturą i zapewnia swoje usługi na obszarze co najmniej subregionalnym. Infrastruktura PWSZ należy do najlepszych w kraju, by nie powiedzieć że jest najlepsza. Nowoczesna edukacja to jedna z najbardziej przyszłościowych funkcji i szans na rozwój Tarnowa XXI wieku. Obok wspierania lokalnych liderów MSP i może wzmocnienia roli Tarnowa jako centrum kultury właściwie jedyna (uprzedzam: proszę nie wchodzić ze mną w polemikę, twierdząc, że motorem rozwoju będzie… turystyka. Bo nie będzie, jak w 90% polskich gmin, które w swoich strategiach postawiły na rozwój tejże i nic z tego od dawna nie wynika).
Dlatego od bardzo już dawna, bo od blisko 10 lat, w różnych gremiach i na różne sposoby, proponuję przestawienie przez decydentów wajchy z pasywnych działań wspierających deklaratywnie przedsiębiorców oraz z różnych akcji quasi-promocyjnych o nieznanej skuteczności na wykreowanie tarnowskiego modelu (programu) rozwoju nowoczesnej edukacji (w który SMWI i jego partnerzy oczywiście chętnie wprzęgną swój ogólnopolski potencjał). Pomyślmy przy tym o tym procesie jako o inicjatywie stworzenia nowej jakości usług cywilizacyjnych, które Tarnów świadczyć będzie młodym rodzinom z dziećmi, które właśnie z tego powodu (świetnej, nowoczesnej edukacji) zechcą w Tarnowie pozostać lub się do niego przeprowadzić np. z Krakowa. Pomyślmy oczywiście także o usługach edukacyjnych dla dorosłych, wpisanych w cykl Long Life Learning, oferowanych na zasadach komercyjnych. Weźmy pod uwagę usługi e-learningowe, których liderem może być w Tarnowie firma Strefa Kursów. Wysilmy wyobraźnię i zobaczmy małe firmy młodych ludzi, którzy produkują edukacyjne filmy, aplikacje mobilne, gry wideo. Zauważmy wreszcie, że taki system edukacji XXI wieku zasycać będzie w naturalny sposób i testować nowe usługi i narzędzia edukacyjne – z pewnością głównie cyfrowe, wyprodukowane przez firmy, jakie można wyinkubować wokół takiej klasy przedsięwzięcia. Tak zbudowany model, nie mający dziś w Polsce konkurencji, wsparty środkami unijnymi (na projekty cyfryzacyjne w perspektywie budżetowej UE 2021-2027 Polska może otrzymać nawet 2 razy tyle funduszy co w ostatnich latach!) – będzie realnym motorem rozwojowym naszego miasta. Już w XX wieku taki model rozwoju został pozytywnie zweryfikowany w wielu ośrodkach na świecie, którym groziła zapaść rozwojowa. Tarnów może być pierwszym polskim miastem stawiającym na edukację jako główny czynnik rozwoju i modernizacji.    
Mógłbym o tym jak taki model ma wyglądać i jak go zrealizować mówić wiele i długo. Temat, jako się rzekło, mam przemyślany. Dla jego realizacji potrzebna jest w gruncie rzeczy wizja współdzielona przez decydentów i konsorcjum podmiotów różnego typu, swoisty klaster, który podejmie się opracowania i realizacji tarnowskiego takiego prorozwojowego modelu edukacji XXI wieku w mieście średniej wielkości. Piszę o tym na siedem miesięcy przed wyborami samorządowymi. Może ktoś aspirujący do władz miasta przeczyta i się zainspiruje?     
Jak zawsze, chętnie o tym porozmawiam.
Krzysztof Głomb